Trzeba Skandynawom przyznać – nie mają lekko. Ciężki klimat,
depresyjne krajobrazy, dnie i noce polarne – wszystko to sprawia, że buduje się
u nich specyficzna mentalność, która doprowadziła chociażby do osobnej klasy,
skandynawskich właśnie, kryminałów. Jednakże tutaj chciałem się zająć innym
medium – grami indie. Przede wszystkim natomiast dwiema pozycjami duńskiego studia PlayDead – LIMBO i INSIDE. Tą drugą omówię w następnej części tekstu.
LIMBO poznaliśmy pierwszy raz w 2010 roku, gdy szturmem
zdobyła scenę gier twórców niezależnych. Jako platformówka 2D wyróżniała się
całkowitą monochromatycznością i obecnością w zasadzie samych konturów
obiektów, a także całkiem niezłym silnikiem fizycznym. Ponadto niezwykły klimat
dopełniała ambientowa i bardzo rzadka muzyka. Jednakże o samej grze
zadecydowała przede wszystkim enigmatyczna i minimalistyczna fabuła, znakomicie
bawiąca się typowym schematem bohatera idącego w prawo. Żeby poznać przyczyny
tego stanu rzeczy zgadnijcie co – trzeba było iść w prawo.
Sami twórcy w sprawie fabuły „wyrzucili” z siebie jedno
zdanie: Unsure of his sister’s fate, a
boy enters the unknown. (Nie będąc pewnym losu swej siostry, chłopiec idzie
w nieznane). Oś fabuły zatem kręci się wokół poszukiwań rodzeństwa, czy jednak
na niej się kończy? Sama struktura gry zdaje się być układanką, z tym że nie
mamy pełnego jej obrazu aż do końca. I w sumie czego końca?
(Dalsza część tekstu będzie moimi próbami wskazania
interpretacji fabuły gry, jednakże nie uniknę tu spoilerów. Jeżeli więc chcecie
ich uniknąć, przestańcie czytać w tym miejscu.)
Zacznijmy od małych rzeczy; dlaczego wszystko jest monochromatyczne,
a każdy obiekt jest tylko czarną sylwetką? Dlaczego jedynym białym zwierzęciem
jest robak, który przejmował nad nami kontrolę? Czemu tylko u głównej postaci
widać oczy? I dlaczego inne postacie za wszelką cenę chcą protagonistę
(nazwijmy go Chłopcem) zabić? No i swoją drogą – gdzie są dorośli?
Pytań cała masa, a możliwych odpowiedzi jeszcze więcej.
Punkt zaczepienia znalazł się w najmniej oczekiwanym miejscu – tytule. Już tak
często człowiek doszukuje się wskazówek w samej treści, że zapomina o
pierwotnym celu tytułu – wskazania o czym będzie dany tekst kultury mówił.
W tradycji katolickiej limbo
(a w zasadzie limbus) oznaczało
pewne specyficzne miejsce – zewnętrzny krąg piekła, w języku polskim nazywany
Otchłanią. W nim to miały znajdować się dusze, które nie mogły w jakiś sposób
dostąpić zbawienia. Miejsce całkiem zatłoczone do momentu ofiary Chrystusa,
który to właśnie po śmierci zstąpił do piekieł, żeby wydobyć wszystkie dusze i
zabrać je do nieba. Późniejsza teologia nauczała o tzw. limbus infantium , czyli miejscu pobytu dzieci zmarłych przed
ochrzczeniem (w literaturze polskiej najprostszym odniesieniem są Dziady cz. II Mickiewicza; mam tu na
myśli postacie Józia i Rózi). Jako nieskalane grzechem osobistym, ale wciąż
mające w sobie ów pierworodny, odgrodzone są od Nieba, jednakże też nie cierpią
jako dusze potępione; są zawieszone pomiędzy obiema drogami.
Dlaczego tak się o tym rozpisuję? Myślę, że podstawowym
kryterium pomocnym do interpretacji fabuły jest właśnie religia i
chrześcijańskie motywy. Jednak one również mogą okazać się mylnym tropem, wszak
Dania była od wieków krajem protestanckim, a w tej odnodze wiary nie uznaje
się wyżej opisanego limbo. A jednak
pojawia się w tytule. Do tego jednak dojdziemy później.
O piekle największe wyobrażenie dał nam Włoch – niejaki Dante
Alighieri. Napisał on Boską Komedię,
w której opisywał swoją wędrówkę od zewnętrznych kręgów piekieł aż do samego
Boga. Chciał tym samym odzyskać utraconą Beatrycze, która była mu potem
przewodnikiem. Co wskazuje powinowactwo dzieła XIII – wiecznego Włocha z grą
współczesnych nam Duńczyków? Chłopiec podobnie jak Dante zaczyna w lesie, idąc
później w coraz dalsze struktury piekła. Motyw wędrówki. No i obecność ważnej dla
bohatera kobiecej postaci, której los bardzo go obchodzi. I której pojawienie się
zapowiada przyszłe zbawienie (nieprzypadkowo w LIMBO siostrę znajdujemy przed
drabiną prowadzącą poza obszar ekranu, z której coś promienieje. Sam Bóg u
Dantego również „promienieje”.
Łącząc więc te dwa wątki kreuje nam się wizja Chłopca
zamkniętego w owym limbus, jednakże
chcącego się wydostać. Ratunek widzi w swojej siostrze, która jako znająca
drogę, może go zabrać do Nieba. W poszukiwaniu siostry przechodzi więc coraz
głębiej w kolejne warstwy piekła, aż w końcu się przebija przez taflę szkła,
gdzie w końcu dociera do siostry. Za nią znajduje się wyżej wspomniana drabina.
Po tej scenie wizja się urywa, oglądamy napisy końcowe, aż w końcu wracamy do
podwójnie teraz znajomego menu gry. Widzimy bowiem tą samą scenkę, tylko że ze
znaczącymi zmianami. Na środku coś gnije; możemy się tego domyślić po dźwięku i
obecności much nad podejrzanym kształtem. Siostry nie ma, drabinka jest
zniszczona, a światło zniknęło.
Czy zatem limbus
istnieje? Może jest tylko wymówką Chłopca, by raz po raz próbować zyskać
zbawienie? Czy może to jest piekło? Parafrazując św. Augustyna: Czy brak
możliwości zbawienia jest potępieniem? Jednego można być pewnym: Nie
usatysfakcjonuje ani nie da nam szczęścia żadna odpowiedź.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz