czwartek, 2 lutego 2017

Skandynawski klimat cz. I - LIMBO

Trzeba Skandynawom przyznać – nie mają lekko. Ciężki klimat, depresyjne krajobrazy, dnie i noce polarne – wszystko to sprawia, że buduje się u nich specyficzna mentalność, która doprowadziła chociażby do osobnej klasy, skandynawskich właśnie, kryminałów. Jednakże tutaj chciałem się zająć innym medium – grami indie. Przede wszystkim natomiast dwiema pozycjami duńskiego studia PlayDead – LIMBO i INSIDE. Tą drugą omówię w następnej części tekstu.


LIMBO poznaliśmy pierwszy raz w 2010 roku, gdy szturmem zdobyła scenę gier twórców niezależnych. Jako platformówka 2D wyróżniała się całkowitą monochromatycznością i obecnością w zasadzie samych konturów obiektów, a także całkiem niezłym silnikiem fizycznym. Ponadto niezwykły klimat dopełniała ambientowa i bardzo rzadka muzyka. Jednakże o samej grze zadecydowała przede wszystkim enigmatyczna i minimalistyczna fabuła, znakomicie bawiąca się typowym schematem bohatera idącego w prawo. Żeby poznać przyczyny tego stanu rzeczy zgadnijcie co – trzeba było iść w prawo.


Sami twórcy w sprawie fabuły „wyrzucili” z siebie jedno zdanie: Unsure of his sister’s fate, a boy enters the unknown. (Nie będąc pewnym losu swej siostry, chłopiec idzie w nieznane). Oś fabuły zatem kręci się wokół poszukiwań rodzeństwa, czy jednak na niej się kończy? Sama struktura gry zdaje się być układanką, z tym że nie mamy pełnego jej obrazu aż do końca. I w sumie czego końca?

(Dalsza część tekstu będzie moimi próbami wskazania interpretacji fabuły gry, jednakże nie uniknę tu spoilerów. Jeżeli więc chcecie ich uniknąć, przestańcie czytać w tym miejscu.)

Zacznijmy od małych rzeczy; dlaczego wszystko jest monochromatyczne, a każdy obiekt jest tylko czarną sylwetką? Dlaczego jedynym białym zwierzęciem jest robak, który przejmował nad nami kontrolę? Czemu tylko u głównej postaci widać oczy? I dlaczego inne postacie za wszelką cenę chcą protagonistę (nazwijmy go Chłopcem) zabić? No i swoją drogą – gdzie są dorośli?

Pytań cała masa, a możliwych odpowiedzi jeszcze więcej. Punkt zaczepienia znalazł się w najmniej oczekiwanym miejscu – tytule. Już tak często człowiek doszukuje się wskazówek w samej treści, że zapomina o pierwotnym celu tytułu – wskazania o czym będzie dany tekst kultury mówił.

W tradycji katolickiej limbo (a w zasadzie limbus) oznaczało pewne specyficzne miejsce – zewnętrzny krąg piekła, w języku polskim nazywany Otchłanią. W nim to miały znajdować się dusze, które nie mogły w jakiś sposób dostąpić zbawienia. Miejsce całkiem zatłoczone do momentu ofiary Chrystusa, który to właśnie po śmierci zstąpił do piekieł, żeby wydobyć wszystkie dusze i zabrać je do nieba. Późniejsza teologia nauczała o tzw. limbus infantium , czyli miejscu pobytu dzieci zmarłych przed ochrzczeniem (w literaturze polskiej najprostszym odniesieniem są Dziady cz. II Mickiewicza; mam tu na myśli postacie Józia i Rózi). Jako nieskalane grzechem osobistym, ale wciąż mające w sobie ów pierworodny, odgrodzone są od Nieba, jednakże też nie cierpią jako dusze potępione; są zawieszone pomiędzy obiema drogami.



Dlaczego tak się o tym rozpisuję? Myślę, że podstawowym kryterium pomocnym do interpretacji fabuły jest właśnie religia i chrześcijańskie motywy. Jednak one również mogą okazać się mylnym tropem, wszak Dania była od wieków krajem protestanckim, a w tej odnodze wiary nie uznaje się wyżej opisanego limbo. A jednak pojawia się w tytule. Do tego jednak dojdziemy później.

O piekle największe wyobrażenie dał nam Włoch – niejaki Dante Alighieri. Napisał on Boską Komedię, w której opisywał swoją wędrówkę od zewnętrznych kręgów piekieł aż do samego Boga. Chciał tym samym odzyskać utraconą Beatrycze, która była mu potem przewodnikiem. Co wskazuje powinowactwo dzieła XIII – wiecznego Włocha z grą współczesnych nam Duńczyków? Chłopiec podobnie jak Dante zaczyna w lesie, idąc później w coraz dalsze struktury piekła.  Motyw wędrówki. No i obecność ważnej dla bohatera kobiecej postaci, której los bardzo go obchodzi. I której pojawienie się zapowiada przyszłe zbawienie (nieprzypadkowo w LIMBO siostrę znajdujemy przed drabiną prowadzącą poza obszar ekranu, z której coś promienieje. Sam Bóg u Dantego również „promienieje”.

Łącząc więc te dwa wątki kreuje nam się wizja Chłopca zamkniętego w owym limbus, jednakże chcącego się wydostać. Ratunek widzi w swojej siostrze, która jako znająca drogę, może go zabrać do Nieba. W poszukiwaniu siostry przechodzi więc coraz głębiej w kolejne warstwy piekła, aż w końcu się przebija przez taflę szkła, gdzie w końcu dociera do siostry. Za nią znajduje się wyżej wspomniana drabina. Po tej scenie wizja się urywa, oglądamy napisy końcowe, aż w końcu wracamy do podwójnie teraz znajomego menu gry. Widzimy bowiem tą samą scenkę, tylko że ze znaczącymi zmianami. Na środku coś gnije; możemy się tego domyślić po dźwięku i obecności much nad podejrzanym kształtem. Siostry nie ma, drabinka jest zniszczona, a światło zniknęło.

-
Czy zatem limbus istnieje? Może jest tylko wymówką Chłopca, by raz po raz próbować zyskać zbawienie? Czy może to jest piekło? Parafrazując św. Augustyna: Czy brak możliwości zbawienia jest potępieniem? Jednego można być pewnym: Nie usatysfakcjonuje ani nie da nam szczęścia żadna odpowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz