Świat rządzi się trendami. To już wiemy nie od dziś; można nawet powiedzieć, że rozwój kulturowy jest nim motywowany. Zdarza się jednak, że jakaś moda na tyle mocno potrafi się utrzymać, że w pewnym momencie stajemy w miejscu. Czy to źle? Z jednej strony od czasów I wojny światowej jesteśmy ciągle w pogoni za postępem i jakikolwiek postój jest odbierany jako opóźnienie. A czasem warto się przyjrzeć temu, co się dookoła dzieje, nie tylko pędzić do przodu i ścigać heglowski Zeitgeist.
Jednym z takich obecnych trendów jest relacja z przeszłością, sięgającą czasów, gdzie barbarzyństwo wciąż było obecne. Mówię tu o zainteresowaniu średniowieczem czy nawet kulturą pogańską. Znudzeni ciągłym łączeniem wieków średnich z chrześcijaństwem, szukamy konotacji z Europą starych bóstw i plemion, które najpierw opierały się Imperium Rzymskiemu, a potem narzuceniu nowej religii w jednego Boga.