Egzamin – def. sprawdzian czyjejś wiedzy lub umiejętności
Uwielbiam
kino europejskie. Jest mi bliższe, a przy tym jednocześnie bardziej wymagające
niż w postaci amerykańskiej papki, jaka w większości jest tworzona. Dzięki
temu też efekt, z jakim mnie porusza jest jednocześnie bardziej szczery i
poruszający. Ale nie chcę tu (jeszcze) dywagować o wyższości europejskiej
kinematografii, a o rumuńskim filmie mającym premierę tego roku – Egzaminie.
Reżyser
Cristian Mungu (wcześniej słyszałem o nim z okazji filmu 4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni) rysuje nam wizję jego współczesnej
ojczyzny; kraju niegdyś dławionego przez komunizm, a teraz będącego rubieżą „cywilizowanej”
Europy. Miejsca, gdzie prawo jest figurą nicnieznaczącą, a wszystko załatwia
się za pomocą kontaktów – „mój kolega zna kolegę, co Ci pomoże” etc. Jest to
wizja niezwykle nam bliska, jednakże niepomiernie bardziej intensywna niż to,
co znamy z polskich realiów. A w tym wszystkim Mungu rysuje nam sylwetkę Romeo –
głowy trzyosobowej rodziny. Wraz z żoną Magdą wychowują młodą Elizę, dążąc do
jak najlepszego wyniku z matury córki, który umożliwiłby jej wyjazd z tego, jak
uważają, zepsutego kraju. Jednakże tuż przed egzaminami córka zostaje
zaatakowana i nieomal zgwałcona. Jej zszargane nerwy stawiają pod znakiem
zapytania wysoki wynik matury. Przez to ojciec zaczyna wchodzić na drogę
występku i z pomocą „znajomości” szuka luk w prawie, by jej pomóc.
Sam
Romeo człowiekiem świętym nie jest – ma romans z nauczycielką Sandrą, który
trwa już ponad rok. Jego małżonka jest świadoma tego, co się dzieje, jednak ze
względu na córkę nie ujawnia prawdy. Problemy są również z babcią, która w
każdej chwili może umrzeć. Życie głównego bohatera jest pełne problemów – i ucieka
od nich, skupiając się na córce. Wkrótce jednak przekonuje się, że to nie jest
rozwiązanie.
Film
skupia się na postaci Romea – nie ma sceny bez niego, a w wielu miejscach
znajduje się w centrum. Jednakże nie widać w nim złamanego, złego człowieka –
wciąż ma swój kodeks honorowy, za każdym razem cierpi, gdy go narusza, a przede
wszystkim najważniejsze jest dla niego dobro córki. Przez to próbuje nie
widzieć konsekwencji, które rodzą się wokół niego, nawet w tym, co ma dla niego
największe znaczenie – nie może przyjąć do wiadomości tego, że Eliza jest
dorosła i może za siebie decydować. W tym też leży gorycz z dawnych lat
bohatera – on sam wrócił do kraju podczas upadku komunizmu, żeby go odbudować.
Nie udało się jednak w pełni; w rumuńskim społeczeństwie i władzy wciąż było
pełno patologii, rzutując na wypaczone państwo do dnia dzisiejszego. W końcu
musi podejść do swojego egzaminu – przejść przez wszystkie te trudności i
udowodnić, że wciąż jest dobrym człowiekiem. Innymi słowy – zdać egzamin.
Od
strony artystycznej film reprezentuje niezwykle ascetyczne podejście – nie ma
szalonych rzutów kamerą, jedyną ekstrawagancją są sceny kręcone tylko jednym
obiektywem, przez co musiały być dopracowane, ale z drugiej strony ujawniały
kunszt aktorski. Same kolory są lekko
wygaszone, jakby wypalone i zwietrzałe, podobnie jak atmosfera rumuńskiego
otoczenia. Co ciekawe, niemalże nikt w tym filmie nie krzyczy ani nawet nie
uzewnętrznia swoich emocji – wszystko jest ciche, prywatne. Mogę zliczyć może
trzy sytuacje, gdzie bohaterowie w jakiś sposób mocno okazali, to co czują – w reszcie
przypadków są to ciche, wygaszone rozmowy i spojrzenia. Natomiast muzyka
pojawia się tylko w radiu samochodowym, gdzie można usłyszeć muzykę poważną i
tuż przed zakończeniem filmu pojawia się muzyka, która towarzyszy nam już przy
napisach końcowych. Poza tym jedynym dźwiękiem w filmie jest świat
przedstawiony.
Samemu
aktorstwu nie mogę się przyczepić. Aktorzy grają autentycznie, wyglądają
prawdziwie, a w ich ruchach i słowach nie ma ani grama przesady. Odtwórca
głównej roli, Adrian Titieni, tworzy osobowość człowieka tłumiącego każde
donioślejsze uczucie: przeważa skromność, jednak w jakiś sposób widać burzę
rozgrywającą się w środku; wierzymy w rzeczywistość rozterek targającą duszę
Romea. Podobnie ma się sprawa z resztą aktorów: imponujący pokaz daje Maria –
Victoria Dragus, grając Elizę.
Egzamin zdaje test, będąc świetnym filmem,
zdecydowanie godnym zwycięstwa w Cannes. Jego wielopoziomowość interpretacji
też jest satysfakcjonująca; tu nie chodzi tylko o egzamin córki; nie chodzi też
tylko o sytuację w Rumunii; kluczem do wszystkiego jest Romeo i jego przemiana,
jego egzamin. Przemiana i ponowna akceptacja rzeczywistości przynosi katharsis,
a i my zostajemy z uczuciem, że nawet jak coś jest nie tak, to przynajmniej
wiemy, co się dookoła nas dzieje. A dzięki wiedzy możemy wprowadzać zmiany w
życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz