Mało który kompozytor może się poszczycić takim sukcesem jak
Hans Zimmer; od lat osiemdziesiątych tworzy muzykę dla wielkich hitów,
zaczynając od Rain Man, kończąc na Interstellar. Co ciekawe, od 2008 roku
Zimmer brał udział we wszystkich produkcjach Christophera Nolana i właśnie tej
współpracy chciałbym się przyjrzeć. Co sprawia, że między dwoma gigantami tak
zaiskrzyło, że nieprzerwanie razem tworzą wielkie filmy z wielkimi aranżacjami?
Pierwszą produkcją, w której się zetknęli, był Batman: Początek. Zimmer był świeżo po sukcesie Ostatniego Samuraja, a Nolan podbił świat Bezsennością. Ale udział w pisaniu muzyki do filmu brał udział także James Newton Howard. Obaj kompozytorzy podzielili się pracą; Zimmer wziął się za sceny akcji, Howard za elementy rozwijające wątki postaci. Można usłyszeć bezkompromisowość, która jest tak znana też Nolanowi; Hans postanowił zwiększyć liczbę wiolonczeli w orkiestrze, by nadać utworom większą dynamikę. Ponadto dodatkową zmianą było obsadzenie na galeriach sekcji dętej, której echo miałoby podkreślać siły utworu. Nowym rozwiązaniem było też użycie prostych syntezatorów.
Najbardziej znany utwór, wielokrotnie wykorzystywany Molossus zawiera też w sobie główny
motyw towarzyszący Batmanowi, co jednak zaskakujące, jest on wręcz absurdalnie
prosty; składa się on z dwóch dźwięków, które stanowią jądro molowego akordu,
czyli prymy i tercji małej. Miało to być przeciwstawne wobec zwyczajowych
motywów, które mogłyby być nucone, ponieważ zdaniem muzyka historia tego
Batmana jest zupełnie inna niż innych herosów. Od tej pory Zimmer już jest
kojarzony jako minimalista, jeśli chodzi o kompozycję, a maksymalista, gdy
chodzi o produkcję.
Następnym wspólnym filmem z Zimmerem była kontynuacja
Batmana, która przyniosła sukces zarówno komercyjny, jak i artystyczny – Mroczny Rycerz. Interesującą ciekawostką
jest to, że jak i film fabularnie kontynuuje wątki, tak ewolucja następuje w
warstwie muzycznej. Wcześniej wspomniany motyw w pierwszej części pojawił się
dopiero na końcu, gdy fabularnie postać mściciela jest już dopełniona. Na
początku Mrocznego Rycerza słyszymy
już ją ponownie, gdy Batmana widzimy na ekranie. Tak jak wcześniej, Zimmer i
Howard podzielili się pracą, tym razem jednak wzięli się za motywy
antagonistów; pierwszy wziął Jokera, drugi Dwie Twarze.
Motyw Jokera miał odzwierciedlać szaleństwo i całkowitą
anarchię, a także wzbudzić niepokój w widzu. Początek motywu jest jednostajnym,
wiercącym dźwiękiem, który z czasem staje się coraz wyższy i głośniejszy,
wywołując w widzu usilną potrzebę ucieczki i chęci przerwania dźwięku. Do
aranżacji Zimmer wykorzystał sekcję smyczków, wiolonczelę, skrzypce, gitary
elektryczne i syntezatory. Żeby jeszcze spotęgować nieprzyjemne wrażenie,
dograł partie, gdzie przeciągał struny instrumentów ostrzami żyletek.
Największą sławę przyniosła mu jednak partytura do
najsłynniejszego filmu Nolana, Incepcji.
Wtedy też świat dokładniej dowiedział się, jak przebiega współpraca pomiędzy
dwoma geniuszami. Okazało się, że proces kreacji poszczególnych motywów powstaje
poprzez ciągłą rozmowę i dyskusję, jak stworzyć coś całkowicie nowego.
Dodatkowym atutem było to, że Nolan jest również scenarzystą swoich filmów, a
zatem łatwo było poszczególne koncepcje zaaplikować do poszczególnych momentów.
Jak się również dowiedzieliśmy, reżyser absolutnie unika tzw. temp music, o której to więcej napisałem
w tym artykule.
Do historii przeszedł utwór, który został wykorzystany do
traileru filmu, jednak nie został on napisany przez Zimmera, a Zacka Hemsleya.
Idealnie jednak uchwycił on cały soundtrack, do którego został zaangażowany gitarzysta
zespołu The Smiths, czyli Johnny Marr. Oniryczny klimat został osiągnięty
dzięki powtarzalnym, prostym gitarowym riffom, a dzieła dopełniła wszechobecna
sekcja dęta. Najjaśniejszym przykładem jest The
Dream is Collapsing, gdzie znajduje się najbardziej znany moment, czyli break wykonany przez trąby. Stanowi to
niesamowite odzwierciedlenie snu, który się rozpada, jednocześnie dalej
utrzymując senną atmosferę. Ale najbardziej znanym utworem jest kończąca film
ścieżka Time, której stopniowe
narastanie przypomina budzenie się ze snu, tak samo jak w filmie.
W 2012 nastąpi zakończenie trylogii o Batmanie, czyli Mroczny Rycerz powstaje. Soundtrack
również stanowił zwieńczenie poprzednich motywów, wykorzystując je i krzyżując
między sobą, jednocześnie wprowadzając nowe elementy. Jednym z nich był między
innymi motyw Bane’a, w którym ogromna ilość gardeł wykrzykuje w arabskim
dialekcie słowa deshi basara, które
miałyby znaczyć „powstań”. Rytm tej wykrzykiwanej frazy jest też wykorzystywany
w partiach smyczków, tworząc zgraną całość. Jednak była to jedyna innowacja w
stosunku do reszty partytury, która w dużej mierze wspierała się poprzednimi
osiągnięciami Zimmera, co nie wpłynęło pozytywnie na ocenę krytyków.
Dwa lata później na ekrany kin wkroczy tajemnicza superprodukcja,
Interstellar. Film wyjątkowy, bo
nawiązujący do klasyki gatunku sci-fi, jak chociażby 2001: Odyseja Kosmiczna. Osobiście uważam ścieżkę muzyczną do tego
filmu za absolutne mistrzostwo, które bardzo ciężko pobić technicznym poziomem,
jak i zaangażowaniem w produkcję.
Pomysł na wykorzystanie tylko prawdziwych instrumentów, a
przede wszystkim organów wyszedł przypadkiem, przy zwyczajowej burzy mózgów.
Film miałby rezygnować z tradycji sci-fi korzystania z syntezatorów, a
jednocześnie zawrzeć w sobie coś mechanicznego. Idealnym rozwiązaniem były
organy, które są jednym z najbardziej skomplikowanym z mechanizmów stworzonych
przez człowieka, a służącym czemuś tak abstrakcyjnemu jak muzyka.
Najbardziej znany utwór to No Time for Caution, który stał się ulubioną frazą dwóch artystów
(Nolan podarował Zimmerowi zegarek z powyższą frazę wygrawerowaną na kopercie)
jest też najjaśniejszym punktem całej ścieżki. Łączy w sobie przejścia
instrumentów smyczkowych i drewnianych dętych, by jego kulminacja przypadała na
ryk dziesiątek piszczałek organów. Dużo więcej powiedziane o muzyce z tego filmu
jest pod tym linkiem.
Patrząc więc na spektrum współpracy dwóch geniuszy, możemy
zrozumieć, co ich łączy. Oboje tworzą proste formy, które ubogacają
niespotykanym poziomem dbałości o detale i każdą przemyślaną decyzją, by tą
prostotę wzbogacić. Zimmer lubuje się w prostych motywach, które dzięki
wykonaniu i produkcji zyskują głębię. Nie są to nigdy skomplikowane linie
melodyczne, które mogą zaskoczyć słuchacza; sam kompozytor przyznaje, że na
oficjalnej nauki teorii muzyki spędził dwa tygodnie. Ale jak stwierdził,
nauczył się słuchać i to go do dziś napędza.
Można łatwo zauważyć tą chemię, która sprawia, że to, co
słyszymy znakomicie pokrywa się z tym, co widzimy na ekranie. Rzadko kiedy mamy
do czynienia z taką synestezją, gdzie wszystkie zmysły odczuwają to samo,
tworzą niesamowity spektakl. I pomimo, że całe Hollywood czerpie od Zimmera, to
on jest tylko jeden.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz