środa, 29 marca 2017

Nietzscheański sen konsumpcji

Fryderyk Nietzsche jest z pewnością jednym z najbardziej skrzywdzonych przez historię filozofów – jego teoria wypaczona przez nazizm doprowadziła do największej katastrofy XX wieku, a następnie jego słowa przetaczały się przez kolejne pokolenia pseudonihilistów. A jednak wiek XXI przyniósł owoce – w końcu możemy doświadczyć w pełni jego „proroctwa”. 

Zanim do tego przejdziemy, powinniśmy w ogóle mieć pojęcie, co to za teoria. Mowa oczywiście o dwóch powiązanych ze sobą określeniach – słynnym Gott ist tot (Bóg umarł) i równie (nie)słynne Übermensch (Nadczłowiek). Pierwsze pojawiło się w książce Wiedza Radosna, i było krytyką na ówczesne społeczeństwo, które otaczało filozofa. Zauważył, że choć ludzie wielbią chrześcijańskie idee moralne, to za nimi w ogóle nie podążają. A przecież podążanie takim właśnie kodeksem świadczyło o szacunku, a co za tym idzie – wielbieniu Boga. Przez to właśnie Bóg umarł, otoczony w nienaturalnej skorupie ludzkich „interpretacji” boskiego prawa.

Rozwiązanie tego dylematu pojawia się w kolejnej książce Nietzschego – Tako rzecze Zaratustra. Przez głos starożytnego mędrca filozof przekazuje własną ideę nadczłowieka, czyli następcy miejsca po Bogu. Jednak ten ideał w żaden sposób nie nawiązywał do kwestii fizycznych czy intelektualnych – nadczłowiek wcale nie musiałby być błękitnookim blondynem ani superinteligentnym potomkiem człowieka. Ten wielki skok miałby nastąpić na wspomnianym wcześniej podłożu moralnym. Taki osobnik miałby być wolny od wpływu innych ludzi, a jednocześnie prowadzić ich. Trzeba pamiętać, że Nietzsche nie widział w tym radykalnej zmiany całej ludzkości, a jedynie symboliczny powrót warstwy „panów”. Wolni od moralności, sami by ją ustalali i dyktowali – a kto ma wpływ na ludzi, ten może rządzić światem.

Ale jak to się ma do naszych czasów? Przecież określenia konsumpcji i nadczłowieka wydają się być bardzo oddalone. Ale możemy wybudować między nimi pomost, jeżeli nazwiemy konsumpcjonizm postawą moralną. I nie tylko w sferze fizycznych potrzeb, ale także tych stojących wyżej w piramidzie Maslowa. A kto nas wspomaga w ich wypełnianiu? Nasi idole – gwiazdy muzyki, telewizji, filmu czy każdego innego medium. 

Najbardziej jaskrawym przykładem zdaje się być Kanye West – amerykański raper i projektant mody. Każde jego działanie obserwuje kolejno 27 mln użytkowników Twittera, a na swoim koncie na Instagramie ma 2,5 mln obserwujących. Co ciekawe, na tym pierwszym portalu obserwuje jedynie swoją małżonkę – Kim Kardashian West. A ta ma odpowiednio 50 mln i 96 mln1 (!) dusz słuchających jej głosu. To ponad dwa razy więcej niż stanowi ludność Polski! A jednego tej dwójce nie można odmówić – konsekwencji w dążeniu do szczytu. Oczywiście wielu krytykowało ich działania, ale trzeba pamiętać, że zarzuty głównie opierały się na sferze moralnej.

I dzięki tym idolom wielkie koncerny mogą się reklamować. Patrzę tu w szczególności na marki Adidas i Nike, które nierzadko dzięki jednemu czy dwóm zdjęciom owych idoli są w stanie przyciągnąć do sklepów armie konsumentów. Można więc śmiało stwierdzić, że konsumpcjonizm stał się idealnym narzędziem władzy.

Warto również wspomnieć o apollińskiej i dionizyjskiej postawie, ukutej przez naszego filozofa. Nietzsche wyróżnił dwa rodzaje sztuki – tej uporządkowanej i harmonijnej, zwanej apollińską, natomiast druga miałaby się odwoływać czysto do emocji i fizyczności ludzkiej, a przez to nazwana dionizyjską. Więcej o tym w tym wpisie. I w XX wieku nastąpił przełom – muzyka popularna, będąca ucieleśnieniem idei dionizyjskiej stała się podstawą kultury ludzkiej. A że ten zwrot nastąpił również i w pozostałych jej członach, cielesność przejęła ją nieomalże w całości.

Jedynym sposobem, aby uchronić swoje jestestwo, jest więc podążyć radą Nietzschego: Człowiek jest czemś, co pokonanem być powinno. Musimy sami siebie pokonać i podążać własną drogą, niezależną od głosów innych, ale nie będącą głuchą. Zdroworozsądkowo Nietzsche przestrzega przed ślepym podążaniem za innymi. I to rozwiązanie jest zarazem jądrem konsumeryzmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz