poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Capekino czy capeshit? - cz. I, "Logan"

Nadrobiłem w ostatnio dwie pozycje, które choć powinny być podobne, są diamentralnie różne. Podejmują te same tematy, a jednak egzekwują je inaczej. Różnicę czuć w klimacie, dialogach, historii czy nawet samym budowaniu świata - a przecież mówimy o filmach o superbohaterach. A jednak który podpada pod kategorię capekino, a któremu grozi otchłań capeshit?
Powyższe terminy pochodzą z podforum /tv/ portalu 4chan. Cape oznacza pelerynę, natomiast według użytkowników gdy co jest kino, wtedy ma wysoki poziom. Ostatni rok zajęła gorąca dyskusja, obecna niemal codziennie w tematach - co sprawiło, że film ze stajni DC przegrał z produkcją Marvela? Możecie teraz nawet spytać o jakie pozycje mi chodzi.

Mam na myśli Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości oraz Logan. Pierwszy film to wprowadzenie do uniwersum DC, gdzie główną rolę odgrywa konflikt przyszłych założycieli Ligi Sprawiedliwych. I choć wersja reżyserska trwa trzy godziny, to dalej pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Natomiast Logan jest całkowitym tego przeciwieństwem. Historią zamkniętą w jednym filmie, gdzie nie będzie kontynuacji, ale też nie jest potrzebna wiedza z poprzednich części.

Co sprawiło zatem, że historia o Rosomaku według krytyków zdeklasowała potyczkę pomiędzy Człowiekiem-Nietoperzem a Supermanem? Myślę, że zacznę od Wolverine'a, ponieważ jego charakterystyka pomoże nam w analizie dużo bardziej skomplikowanego drugiego przypadku.

James Mangold, chociaż mało utytułowany, ma parę naprawdę dobrych pozycji w swojej przeszłości; od Przerwanej lekcji muzyki, przez 3:10 do Yumy aż do Spaceru po linie, czyli biografii o Johnnym Cashu. Jest to ciekawe nawiązanie, ponieważ Cash pojawił się w Loganie dwa razy: pierwszy raz w trailerze, gdzie ścieżką dźwiękową był cover Nine Inch Nails Hurt, natomiast drugi pojawił sie w napisach końcowych, a był to utwór The Man Comes Around. I faktycznie można się dopatrzeć jakiejś analogii między bohaterem granym już od 17 lat przez Hugh Jackmana a gigantem muzyki country.

Począwszy od fizycznego podobieństwa (prosty garnitur na modłę teksańską, a także poznaczona zmarszczkami twarz) przez upodobania do alkoholu i tytoniu, a kończąc na alegorii przeżycia nieomal wszystkiego w życiu. Logan urodził się przecież w końcu XIX wieku, a akcja filmu rozgrywa się w bardzo niedalekiej przyszłości. Johnny Cash oprócz bycia gwiazdą był też szarym człowiekiem, kryminalistą, a na końcu rodzicem i mężem. I Logan eksploatuje właśnie temat rodziny i wzajemnych relacji.
Wolverine żyje na odludziu niedaleko granicy USA z Meksykiem, gdzie zarabia jako szofer obwożący Amerykanów. Zarabia dzięki temu na medykamenty potrzebne choremu Charlesowi Xavierowi, którego przypadłość doprowadziła do śmierci kilku setek osób, w tym kilku X-Menów. Trzymany w więzieniu z wieży ciśnieniowej i otumaniony dalej stanowi ryzyko, a jednak Logan go nie opuścił. Wespół z Calibanem dbają o niegdysiejszego przywódcę formacji. Spokój jednak zakłóca pojawienie się córki Logana, która jest produktem inżynierii genetycznej dr Rice'a celem stworzenia generacji mutantów wychowanych jako broń i podległym ludzkości. 

Nie ma ratowania ludzkości, nie ma walk, gdzie całe kwartały znikają z ziemi. Jest to historia kameralna, gdzie skala nie przekracza może trzydziestu osób na ekranie. Nigdy film o superbohaterach nie był tak zakorzeniony w realizmie. Warto wspomnieć, że zdolność regeneracyjna Wolverine'a zanika, a on coraz bardziej pogrąża się w odmętach depresji i myśli samobójczych. Nie ma więc szalonych akcji, każdy ruch bohaterów musi być przemyślany, bo zginą. I nawet superbohaterowie mają słabości. Czy spowalnia to film? W żadnym razie. Czujemy jeszcze bardziej napięcie, tym bardziej, że sekwencje akcji są równo rozłożone po całej długości filmu, dzięki czemu unikamy znużenia.

Cóż mogę powiedzieć? Warstwa fabularna filmu jest prosta, jego symbolika niewydumana, a postacie żyją w tym świecie. I choć krajobraz filmu to większości pustkowia Stanów, ma on w sobie  ogromny charakter. Nawiązuje do największej spuścizny amerykańskiej kultury, czyli westernu.

Mniej więcej w środku filmu Charles Xavier wraz z córką Logana oglądają film. I to nie byle jaki, bo Jeździec Znikąd, chociaż tutaj preferowałbym oryginalny tytuł, czyli Shane. Klasyk z 1953 roku, który do dzisiaj pozostaje w sferze wpływów na wielu utalentowanych kinematografów. Główny bohater, Shane, trafia pod opiekę rodziny Starrettów, która jest nękana przez lokalnego zbira Rykera. Bohater postanawia ostatni raz, w imię sprawiedliwości, zawalczyć i zabić złoczyńców. 

Druga połowa Logana stanowi nieomalże dosłowne nawiązanie do westernu. Wystarczy nawiązać do cytatu z Jeźdźca znikąd:
There's no living with... with a killing. There's no going back from one. Right or wrong, it's a brand. A brand sticks. There's no going back. Now you run on home to your mother, and tell her... tell her everything's all right. And there aren't any more guns in the valley.
Logan idealnie się wpasowuje w stylistykę starego westernu, czerpiąc z mitologii amerykańskiej, ale też bierze inspiracje z współczesnych spojrzeń na świat Dzikiego Zachodu, jak chociażby To nie jest kraj dla starych ludzi. Zło przerosło człowieka, przerastając jego pojęcie. W imię idei ludzkość dopuszcza się straszliwych czynów i nie ma wiele nadziei dla "starego" pokolenia. A jednak ono walczy i chociaż w rezultacie niewiele zmieni, to przynajmniej ocali samych siebie.
W konsekwencji powstała pozycja, która będąc zamkniętą w sobie i zamykającą rozdział filmowego Rosomaka jest jednocześnie jednym z najlepszych filmów tego roku. Zanurzona w profanum swoją stylistyką sięga do sacrum, tworząc obraz wzruszający, pełen odniesień ale też jednolity w swej postaci. Może przez to, że idzie łatwą drogą filmu o superbohaterach trochę mu ujęto punktów w oczach krytyków, ale jednocześnie idzie ciężką droga dobrze napisanej historii o człowieku, który nadnaturalny jest tylko z przypadku. Dlatego też mówimy na niego Człowiek - Rosomak. Bo to pierwsze powinno być ważniejsze.

Druga część tekstu ukaże się za niedługo, gdzie spróbuję przeanalizować Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości. Do usłyszenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz