Pratchetta bardzo lubię, zachęcam do zapoznania się z jego twórczością, jeśli ktoś jakimś cudem nie miał z nią styczności. A na razie zapraszam do lektury jego opowiadania, a następnie zapoznania się z moimi przemyśleniami.
Znając
brytyjską literaturę popularną nie można nie natknąć się na nazwisko niejakiego
Terry’ego Pratchetta, znanego chyba najbardziej ze swojej serii Świat Dysku, która jest, jak sam pisze „zwierciadłem
światów”. Jako pisarz płodny zostawił po sobie jednak nie tylko ten cykl, ale
też i inne powieści, jak i ogromny zbiór opowiadań, które pisać zaczął od 13
roku życia. Szczególną (przynajmniej moją) uwagę zwraca krótki utwór Hollywoodzkie kurczaki, opublikowany w 1990 roku w zbiorze More Tales from the Forbidden Planets, a
w polskim przekładzie w antologiach Mgnienie
Ekranu i Obłędni Rycerze
przekładu Moniki Michowicz. O czym jednak samo opowiadanie mówi? Jak można
przeczytać w uwadze od autora:
„W 1973 roku na zjeździe z autostrady z
Hollywood przewróciła się ciężarówka. Była to jedna z najbardziej zatłoczonych
dróg w Stanach Zjednoczonych, a więc i na świecie. Część kur uciekła i zaczęła
się rozmnażać. Przeżyły – i żyją nadal – mając się doskonale w tym jakże
niebezpiecznym środowisku na skraju drogi. Jednak w tej historii chodzi o inne
Hollywood. I o inne kurczaki.”
Mamy do
czynienia z ulubionym tematem brytyjskiego pisarza: światem niemalże
bliźniaczym do naszego, jednakże w pewnych kwestiach rozciągniętego aż do
groteski. W tym uniwersum owe kurczaki dokonują ogromnego skoku ewolucyjnego, a
potem technologicznego. Odczytuję ten ruch jako paraboliczne ukazanie rozwoju
ludzkiej cywilizacji i zagrożeń z nich płynących, zaznaczając także dyskurs pomiędzy filozofią a
nauką.
Narracja
podzielona jest na dwa tory: z jednej strony mamy reportażowy opis całej
historii widzianej oczyma wnikliwego obserwatora, korzystającego z naukowych danych.
Z drugiej strony te akapity przetykane są narracją w języku, powiedzmy,
kurczakowym – przypomina to słynną prezentację Douga Zongkera Chicken Chicken Chicken, w której
zobrazował ludzkie formy komunikacji, zastępując treść słowem chicken – kurczak. Tutaj jednak mamy
nawiązania do ważnych osiągnięć ludzkiej kultury, jak chociażby dekalog Starego
Testamentu przełożony na kurczakowy. Dalej też pojawia się analogia do słów
Neila Armstronga, gdy lądował na Księżycu, jednakże podana w formie:
„To
(małe drapnięcie) dla kokoko, to
(potężne trzepnięcie) dla Kokoko.”
Pratchett
korzysta z wszelkich możliwych form śledztwa, od sprawozdań rzekomych
naukowców, po relacje użytkowników drogi. Tworzy też swoisty obraz ludzkiego
oka patrzącego na rozwój owych kurczaków, który zasłania tą możliwość,
tłumacząc ją przypadkami z ludzkiego życia (śmieci jakimś niewyjaśnionym
sposobem po prostu się gromadzą, drewniane konstrukcje połączone taśmami
magnetofonowymi to sprawka okolicznych dzieciaków etc.). Dopiero połączenie
tych relacji razem prowadzi do naszej konkluzji o ewolucji drobiu i jego
marzenia przebycia przez autostradę do drugiego, sąsiedniego pasa zieleni.
Nasila się wtedy skojarzenie z ludzkim marzeniem o zaludnieniu innych globów.
W
ostatnim fragmencie dochodzenia dowiadujemy się, że jakimś sposobem kurczaki „teleportowały
się” na drugą stronę. My wiemy, że przedstawiciele Gallus gallus opanowali arkana matematyki pozwalające na
manipulowanie masą i energią, dzięki którym dokonują rzeczy niemożliwych. Wtedy
też narrator zadaje sobie dwa pytania: jak
i dlaczego. Tym samym stawia dwa
główne prądy, które od wieków staczają ze sobą spór o prymat zdobywania wiedzy
o świecie: poprzez naukę i poprzez filozofię czy religię. Pratchett jako człowiek
pragmatyczny i z dystansem podchodzący do religii i filozofii bardziej
zaintrygowany jest właśnie przyczynami możliwymi do zrobienia, nie Ostateczną
Odpowiedzią. Zaznacza też, że my również możemy być obserwowani. Rozsiewa nam
te wątpliwości jednak w taki sposób, że jesteśmy zgoła pozytywnie nastawieni co
do czekającej nas niepewności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz